piątek, 17 października 2014

Grzybobranie z "atrakcjami"

Dziś pierwszy raz w tym sezonie wybrałam się na grzyby. Uwielbiam spacery w lesie, ale w tym roku obowiązki zawodowe nie pozwalały mi długo na tę przyjemność. W końcu postanowiłam wybrać dzień urlopu i dziś wystartowałam. Co prawda dzień nie zapowiadał się zachęcająco. Rano kropił jesienny deszczyk, ale na szczęście po kilkunastu minutach od pojawienia się w lesie ustał. Słoneczko tylko od czasu do czasu pojawiało się na niebie. W lesie był totalny spokój. Cisza. Praktycznie żadnych grzybiarzy poza nami. Specjalnie wybrałam się do lasu w piątek. Chciałam uniknąć weekendowych grzybiarzy, którzy swoim zachowaniem robią wiele zamieszania  w lesie.
Wszystko było idealne gdyby nie on.....strzyżak jelenica.
Tutaj skopiowałam link na którym można sobie tę wredotę zobaczyć:
http://swiatmakrodotcom.wordpress.com/2012/10/24/strzyzaki-lipoptena-spp-muchowki-prawie-jak-kleszcze/  
To małe coś w ogromnych ilościach bez pytania wchodziło mi pod włosy i za koszulę. Koszmar!. Już w pierwszych minutach pobytu w lesie poczułam łaskotanie we włosach. Początkowo myślałam, że to tylko takie wrażenie...... eeee myślę sobie, wydaje mi się, przecież wypryskałam się preparatem na komary i kleszcze. Jendak po chwili udało mi się mi się złapać coś, co wyglądało jak większy kleszcz ale miało skrzydełka. Kiedy dotknęłam swojej głowy okazało się, że mam tego pełno pod włosami. Horror!!!! Zaczęłam wyłuskiwać je sobie z włosów. Syzyfowa praca. Jedne wyciągałam kolejne się pojawiały. Myślałam, że zwariuję. Zbierałam grzyby i wybierałam strzyżaki z głowy. Nie wiem jak udało mi się to wytrzymać. Co do zasady owady mi nie przeszkadzają, ale kiedy siadają na mnie i nie znam ich zamiarów to już zaczynam troszkę panikować.
Po powrocie do domu oczywiście wyszukałam drania w internecie. Chyba raczej nie mam powodu do zmartwień. Nie wydaje mi się abym została ukąszona, a nawet gdyby to raczej nie przenoszą takich choróbsk jak kleszcze. Niestety cały czas mam wrażenie, że po mnie łażą. Mimo, że już kilkakrotnie wyczesałam włosy, wrzuciłam ciuchy do prania i odkurzyłam całe mieszkanie ( kilka z nich zabrało się z nami do domu) .
O nie ! W tym roku to już raczej się do lasu nie wybiorę :-).

1 komentarz: